Szkoda, że zakłamana do granic mozliwosci. Autorka powinna strzelic sobie w leb za wybijanie sie na tragedii Auschwitz
Ta książka, w której więźniowie Auschwitz zajadają się czekoladą i kiełbasą, leczą penicyliną, swobodnie umawiają na seks, a weekendy spędzają na „terenach rekreacyjnych” grając w nogę z nazistami…? Jak można za „znakomitą” uważać książkę, która ludobojstwo przedstawia jako kolonie wypoczynkowe dla dzieci…?